Święta tuż, tuż. Pora więc zaprezentować moje pierwsze w tym roku frywolitkowe jaja. Są one w rozmiarze XXL (czytaj 17cm wysokości). Wzorki pochodzą z książki J. Stawasza "Frywolitkowe skarby".
Jak je zobaczyłam to wiedziałam, że nie odpuszczę i muszę je zrobić. Zakupiłam jaja i poprosiłam swojego męża o pomoc w ich przygotowaniu (szpachlowanie i malowanie nie są moja mocna stroną). Potem zostało już tylko ubrać je w cudowne koroneczki. Pracy było bardzo dużo, ale wytrwale dążyłam do wyznaczonego celu. Dziś już mogę pokazać je Światu.
Czerwone jajo było najbardziej pracochłonne. Wiem jedno więcej tego wzoru robić nie będę. Ilość pikotek i późniejsze ich naciąganie kosztowało mnie mnóstwo pracy i czasu.
Jeszcze dwa jajeczka. Ten sam wzór, ale jak ja je nazywam "pozytyw i negatyw" czyli odwrócone kolory bieli i czerni.
Każde jajo posiada swoje pudełko, które własnoręcznie przygotowałam.
Wczoraj przez oka naszego biura mogliśmy podziwiać sarenkę, która podeszła bardzo blisko budynku i pozowała nam do zdjęć.
Jestem ciekawa kto jeszcze ma takie wspaniałości za oknem w pracy????
Kolejne frywolitkowe jajeczka w przygotowaniu. Tym razem będą zdecydowanie mniejsze.
Życzę wszystkim odwiedzającym słoneczka, ciepełka i uśmiechu na twarzy.