Za oknem powinna być zima, a tu temperatura w granicy zera. Śniegu jak na lekarstwo. Niby jest ale stary, brudny i zbrylony. Dni szare i bure. Bardzo brakuje mi słoneczka i ciepłych chwil. Z tej tęsknoty i na poprawę nastroju wysupłałam kilka frywolitkowych kwiatków.
Wiosenną kolekcję uzupełnia czerwony, przestrzenny kwiat. Nie bardzo wiem do jakiego gatunku on należy ale możemy się umówić że to aster lub cynia.
W tym roku po raz pierwszy postanowiłam wziąć udział w Tusalowej zabawie. Wymagania nie są wygórowane, bo wystarczy zbierać robótkowe resztki, ozdobić słoiczek i raz w miesiącu na blogu pokazać ile się tych dobroci nazbierało, a swoją drogą to po miesiącu takiego zbieractwa to jestem w szoku ile się tych niteczek zgromadziło. Niby tu kawałek tu odrobina i wychodzi całkiem sporo. Zatem przejdźmy do mojego słoiczka. O jego ozdabianiu będzie w następnym poście.
Pozdrawiam cieplutko, dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Zapraszam ponownie.